Jako, że jestem przebrzydłym leniem, to wykorzystałam cieciorkę z puszki. Odcedziłam, osuszyłam, obsypałam papryką, pieprzem, solą i czosnkiem, oblałam odrobiną oleju i ciepłam na blasze do piekarnika (180°, 45min). Tak to ja mogę chrupać, lepsze od czipsów. Potencjał uzależniający też ma wyższy od czipsów...
***
Pamiętam białą pościel. Sztywną od krochmalu. Kurde, co to za czasy były, by pościel utwardzać jak wieko od trumny?
Po co to było w ogóle?
Ale pamiętam tą pościel i szorstkie, wyszywane aplikacje drapiące w ryj.
Zapach świerku zza okna; drzewo było duże i rosło blisko budynku, jak świeciło słońce, to cienie gałęzi malowały obrazy na ścianie.
Pamiętam, jak mi wiecznie było za ciepło i ten wrzask, że jak nie założę swetra, to zmarznę. Nigdy nie marzłam. Swetrów nie noszę.
Była też droga przez pola nad morze, zbierałam maki i chabry, nad morzem był fajniejszy plac zabaw.
Wracanie ze szkoły okrężną drogą, by wysiąść po środku trasy i iść nad Bałtyk poskakać po krach (w 1998, albo i '99 zima tak przywaliła, że brzeg Zatoki Gdańskiej był porządnie zamarznięty; wielkie kry pływały na falach...).
***
Czasem, z pełną premedytacją, robię sobie krzywdę i próbuję obejrzeć komedię. No bo ludzi śmieszy... Powinno... Chyba...
Tym razem padło na Sausage Party, animacja, ale zdecydowanie nie dla dzieci.
Dla dorosłych raczej też nie, chyba, że są na poziomie rynsztoka i bawią ich dowcipy o dupie i ciupcianiu.
No i kurwa, jak można zrobić animowane kopulujące jedzenie?! Kurwa, jak?!
Zdecydo
Pamiętam białą pościel. Sztywną od krochmalu. Kurde, co to za czasy były, by pościel utwardzać jak wieko od trumny?
Po co to było w ogóle?
Ale pamiętam tą pościel i szorstkie, wyszywane aplikacje drapiące w ryj.
Zapach świerku zza okna; drzewo było duże i rosło blisko budynku, jak świeciło słońce, to cienie gałęzi malowały obrazy na ścianie.
Pamiętam, jak mi wiecznie było za ciepło i ten wrzask, że jak nie założę swetra, to zmarznę. Nigdy nie marzłam. Swetrów nie noszę.
Była też droga przez pola nad morze, zbierałam maki i chabry, nad morzem był fajniejszy plac zabaw.
Wracanie ze szkoły okrężną drogą, by wysiąść po środku trasy i iść nad Bałtyk poskakać po krach (w 1998, albo i '99 zima tak przywaliła, że brzeg Zatoki Gdańskiej był porządnie zamarznięty; wielkie kry pływały na falach...).
***
Czasem, z pełną premedytacją, robię sobie krzywdę i próbuję obejrzeć komedię. No bo ludzi śmieszy... Powinno... Chyba...
Tym razem padło na Sausage Party, animacja, ale zdecydowanie nie dla dzieci.
Dla dorosłych raczej też nie, chyba, że są na poziomie rynsztoka i bawią ich dowcipy o dupie i ciupcianiu.
No i kurwa, jak można zrobić animowane kopulujące jedzenie?! Kurwa, jak?!
Zdecydo
Nie oglądałam Sausage Party i może sobie odpuszczę xD
OdpowiedzUsuńA o tym przepisie z ciecierzycą słyszałam, ale jeszcze nie wypróbowałam
Lepiej odpuść, ten film jest obrzydliwy.
UsuńWspominki zawsze nas dopadną.
OdpowiedzUsuńKomedii dawno nie oglądałam, choć próbowałam, ale chyba zbyt dużo wymagam od filmu.
No ja też wymagam za dużo, szczególnie, że ostatnio wymaganie, by wyjść ponad poziom żartu kopulacyjno-wulgarnego jest już sporym wymaganiem...
UsuńNigdy o tej ciecierzycy nie słyszałam, muszę koniecznie spróbować. Co do tego filmu, to oglądałam go i bawiłam się naprawdę dobrze. Wystarczy podejść do niego z dystansem i z przymróżeniem oka, że to tylko idiotyczna komedia ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam: czytanko.pl
Dystans dystansem, ale pieprząca się żywność to już za wiele.
UsuńMuszę wypróbować Twój sposób na ciecierzyce, nie znam tego a czuję,że może mi smakować.
OdpowiedzUsuńWiesz, pościel jak pościel,ale takie wykrochmalone prześcieradło jednak lubiłam.A jeszcze dołóż te wszystkie falbanki przy poduszkach, które trzeba było przeciągnąć żelazkiem. Moje siostry lubiły takie prasowanie...
Pamiętam,że jak czytałam "Kłamczuchę" Musierowicz to zazdrościłam głównej bohaterce,że sobie tak mieszkała nad morzem w Łebie czy Ustce( nie pamiętam dokładnie) i ją zaniosło do Poznania do technikum poligraficznego. Zawsze z westchnieniem myślę- mieszkać nad morzem, fajna sprawa...
Uważam,że zrobić dobrą komedię, to niełatwa sprawa. Tej o której piszesz nie widziałam, więc się nie wypowiadam.
Swetry lubię,ale głownie rozpinane. Zresztą jak tak dalej pójdzie i zimy będą cieplejsze może nie będą nam potrzebne.Ale taki sweter rozpinany w wrabianymi wzorami to mi się marzy...
Nad morzem fajnie się mieszka, byle tylko w sezonie wakacyjnym uciekać, gdzie pieprz rośnie.
UsuńJa już od lat zimą chodzę w jesiennej kurtce i podkoszulku.
W sumie ten sezon wakacyjny nie jest aż tak długi..A wiosną i na jesieni jest też dość przyjemnie. I plaże tak puste jak na zagranicznych filmach.
UsuńTo nie jesteś zmarzluchem!
Też nienawidziłam tej wykrochmalonej pościeli. A krochmaliło się dlatego, że wtedy dłużej utrzymywała czystość. Pamiętam za to wielką radochę gdy już była kolorowa, miękka pościel.
OdpowiedzUsuńCiecierzyca jest ok i to w wielu wariantach, w postaci mąki też. Jak dodasz do mąki z ciecierzycy ciut jogurtu, przyprawy i jajko to wychodzą fajne placuszki bezglutenowe.
Miłego;)
Pierwsze słyszę, brzmi ciekawie, może spróbuję takiej ciecierzycy.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak prosiłam mamę, by nie zanosiła pościeli do magli, bo ja chcę bez krochmalu. Nigdy nie słuchała. A potem nadeszły czasy mięciutkiej pościeli.
Też bym leciała na te kry. Rajcują mnie takie klimaty. Ale jako dziecko byłam trzymana pod kloszem, zawsze za grubo ubierana i pilnowana przed absurdami typu "nie spoć się".
Odbijam sobie dzisiaj hasając po prawdziwych lodowcach i śpiąc na 2 tys m n.p.m. :) W dolinie gdzie jest 30°C albo więcej, spać się nie da. Marzy mi się Norwegia.
Mnie także większość komedii absolutnie nie śmieszy.
Współczesne komedie też mnie nie rozśmieszają. Krochmalonej pościeli też nie lubiłam, a serwetki i obrusy jak najbardziej. Spacery nad morzem lubię, ale poza sezonem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Pamiętam białą pościel z bawełnianymi koronkami ukrochmaloną na blachę. Jakoś nie wspominam jej źle, więc chyba mi bardzo nie przeszkadzała. Ale może przez to, że j w ogóle bardzo cierpliwa byłam na wszelkie niedogodności. Teraz mi się odmieniło. Jeżeli chodzi o komedie, to jest to bardzo wymagający gatunek, więc często twórcom się nie udaje i śmieszy wyłącznie ich. Lubię te stare angielskie, a z polskich te Barei i Chęcińskiego. Monty Python - Żywot Briana jest nie do pobicia.
OdpowiedzUsuńWspomnienia lat dziecięcych i dawnych, to zawsze miód na moje serce, bo beztroska😀🧡
OdpowiedzUsuńKomedii nie oglądam, bo wole filmy z wątkiem do myślenia, najlepiej kryminalnym, psychologicznym.
Wkrótce na blogu polecę kilka seriali.
Pozdrawiam serdecznie na udany i pomyślny cały nowy tydzień🌞🌻🦋☕🧁😄
Krochmalonej pościeli też nie cierpiałam :)
OdpowiedzUsuńA na komedie tego typu szkoda mi zużywać sprzętu. Ogólnie stwierdzam, że dorwać jakąś naprawdę dobrą komedię graniczy z cudem. Ostatnio polubiłam się z kinem francuskim. Mają całkiem fajne komedie :)
Komuś się zebrało na wspomnienia;)
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNiewiele komedii jest w stanie mnie rozśmieszyć. Kiedykolwiek poszłam na jakiś kabaret, albo do kina na komedię, siedziałam, jak ten przygłup, co podskakiwał, gdy ludzie wybuchali śmiechem w momentach dla mnie nie do śmiechu.
Pozdrawiam serdecznie.